Na
mojej twarzy nadal malowało się zdziwienie połączone z zastanowieniem. Czyżby
miał nas odwiedzić jej chłopak? Może… Chociaż to by było lekko dziwne, przecież
ona mieszka w Londynie, a teraz jesteśmy w Blackpool, chyba że jej chłopak
pochodzi właśnie stąd. Wziąłem do ręki czytaną uprzednio książkę i postanowiłem
skupić się na każdym jej słowie. Może zabrzmi to dziwnie, ale lubiłem tak od
czasu do czasu przenosić się w mój wymyślony świat, w którym wszystko jest
piękne, a to zadanie ułatwiała mi książka. Zawsze próbuję wczuć się w rolę
głównego bohatera, być takim jak on… Niestety ciszę zagłuszyły mi krzyki Liama
i śmiech Zayna.
-
Zbiłeś moje lusterko! – Darł się Zayn. – Popatrz, zobacz, co mam - łyżkę. –
Zaczął dławić się swoim śmiechem.
Liam’owi
nie było do śmiechu, biedak uciekał przed swoim największym wrogiem – łyżką
przez cały bus.
-
Cicho! – Krzyknąłem, a oni od razu przestali biegać, jak również głośne krzyki
śmiechu i płaczu ucichły. – Dziękuję. – Odpowiedziałem spokojnie i pogrążyłem
się w mojej lekturze.
Jednak
nie mogłem skupić się, cały czas myślałem o tym, kto ma przyjść. Nie dawało mi
to spokoju. Wyszedłem z busa i udałem się na plażę, gdzie jeszcze tak mi się
wydawało, że niedawno byliśmy. Usiadłem na schodach i patrzyłem się w morze,
które było oddalone ode mnie o jakieś dwadzieścia metrów. Leniwie przeniosłem
wzrok na mini wieże Eiffla i nie ruszałem się z tej pozycji. Wiatr zagłuszał
moje myśli, a słońce, które próbowało przedrzeć się przez chmury – lekko
muskało swoimi promieniami moją twarz.
Żyć
i nie umierać. Ten stan mógłby trwać wiecznie, ale zapadł już zmrok i trzeba
było się zbierać. Jednak miałem ochotę by zrobić coś głupiego, coś, po czym
będę czuł, że żyję, tylko co? Co zrobić by poczuć się… dobrze? Na to pytanie
niestety nie znalazłem odpowiedzi. Błądziłem myślami szukając poprawnej
odpowiedzi w wyniku, której mógłbym poczuć się lepiej, ale zaraz… Czy ja
zaczynam myśleć jak… jak osoba chora? Skoro chcę zrobić coś głupiego to… nie
Louis! Przestań już w ogóle myśleć, po prostu wyłącz wszystkie uczucia i rób
swoje.
W
mojej głowie narodził się plan. Niestety będę musiał wykorzystać kogoś do
zrealizowania jego. Nie pewnie wszedłem do środka busa, gdzie było ciemno. Po
omacku wyszukałem jakoś tego włącznika i nastała jasność. Moje oczy, które
jeszcze niedawno były przyzwyczajone do mroku, piekły mnie, to znaczy światło
paliło moje oczy. Zamrugałem kilkakrotnie i już było dobrze.
-
Wstawać lenie! – Krzyknąłem, na co z łóżka zerwała się zaspana Ronnie. –
Idziesz ze mną… - Nie wiedziałem, czy ona jest odpowiednią osobą, jako
towarzysz, ale co tam. – Idziesz do klubu? – Zapytałem nieśmiało.
-
Jasne. – Odpowiedziała z uśmiechem na ustach. – Poczekaj tylko się jakoś
ogarnę. – Skinęła na swoją bluzkę, która była strasznie pognieciona. – Daj mi
pięć minut.
-
Weź Zayna, na pewno się ucieszy. – Zaproponowałem, na co ona pokiwała przecząco
głową. – Ok. Czekam przed busem.
Wyszedłem
i oparłem się plecami o busa. Księżyc był w pełni, więc było jeszcze jasno. Nie
musiałem długo czekać na Ronnie.
-
Idziemy? – Zapytała, a ja ruszyłem przed siebie. – Louis? – Zapytała nagle, na
co mruknąłem. – Czy wiesz no… Czy Paul będzie zły, że opuściliśmy busa?
-
Na pewno tak.
Nie
pocieszyłem ją tą odpowiedzią, ale dziewczyna mimo to szła krok w krok za mną.
Musieliśmy trochę przejść, aby znaleźć odpowiedni klub, a nie jakąś spelunę.
Niepewnie weszliśmy do pierwszego klubu, który z zewnątrz wyglądał bardzo
stylowo. Ronnie od razu pobiegła do baru, a ja za nią.
Jeden
drink, drugi, trzeci… Po trzecim przestałem już liczyć. Moja głowa pękała, ale
chciałem zaszaleć. Ktoś z zewnątrz mógłby po prostu stwierdzić pijak, natomiast
ja mówię: Osoba, która próbuje borykać
się z potyczkami na drodze jej życia. Nie zakwalifikuję się do grupy pijak,
ale do grupy z problemami. Wiem, może dla niektórych to żadne
usprawiedliwienie, ale dla zdesperowanej osoby nawet najgłupsza rzecz na
świecie może stać się najzabawniejszą rzeczą na świecie. Chociaż ostatnio
przesadzam trochę z alkoholem, ale… teraz o tym nie myślę, teraz zatapiam
smutki w kieliszku wódki. Ronnie natomiast degustowała - Martini. Ja za tym nie
przepadałem.
O
dziwo trzymałem się po takiej ilości alkoholu. Lekko w głowie mi szumiało, ale
nic po za tym. Panowałem nad swoją równowagą. Niespodziewanie usta Ronnie znalazły
się na moich. Spojrzałem na nią, ale miała zamknięte oczy. Fakt faktem, mogłem
złapać równowagę, ale trzeźwo nie myślałem, więc bez namysłu odwzajemniłem
pocałunek.
-
Ronnie. – Powiedziałem. – Coś ty zrobiła? Przecież masz Zayna! On ci nie wystarcza? - Dziewczyna spoglądała na mnie przerażonymi
oczyma, prawdopodobnie teraz dotarło do niej, co zrobiła. – Niech to zostanie
między nami.
Ostatnie
zdanie wyszeptałem i nie wiem czy usłyszała. W tej chwili nie obchodziło mnie
nic. Skierowałem się do wyjścia, nie patrząc czy Ronnie idzie za mną.
Zayn powinien się dowiedzieć. Tak, wiem może i
jestem jakimś draniem nie dotrzymującym słowa, ale jeszcze nigdy nie
pocałowałem nikogo będąc pijanym, zawsze byłem wierny, a Ronnie… Gdy
przypomniałem sobie o pocałunku zesztywniałem. Stałem na środku chodnika, po
którym przewijały się setki ludzi prowadzących nocny tryb życia. Może i mi się
zdawało, ale w tym pocałunku czułem, jakby Ronnie coś czuła do mnie, ale nie…
Jestem pijany. To musiało mi się zdawać.
- Eleanor! Czekaj! – Zawołałem, ale
dziewczyna nadal biegła przed siebie. – Wyjaśnij mi to… Tylko o to proszę…
Nic,
cisza. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Wiedziałem już, że ludzie widzą we
mnie „tego” Louisa Tomlinsona, a nie prawdziwego, zwykłego Louisa
Tomlinsona.
- Eleanor! – Krzyknąłem jeszcze raz.
-
Louis, zostaw mnie w spokoju. – Te słowa zapadły mi w pamięci. – Nigdy, ale to
nigdy nie byliśmy dla siebie przeznaczeni. Jesteś tylko… - Nie usłyszałem
reszty, ponieważ zamknęła przede mną drzwi od taksówki.
Nie
wiem, dokąd pojechała, nie wiem nic, co się z nią dzieje. Wiem tyle, że byłem
dla niej tylko… to już wie Eleanor. Podobno chłopaki widzieli ją jeszcze parę
razy po „naszym zerwaniu.” Wystarczyło
napisać mi sms, że jestem tylko… Po co się tak angażowałem?
Po
tym Louis – znany błazen, który, na co dzień był bardzo szczęśliwy - uśmiechał
się tylko do zdjęć, natomiast w wywiadach, gdy zawsze wlepiał swoje trzy grosze
- był mało mówny…
Nauczyłem
się czegoś? Nauczyłem się tego, że nigdy nie poznam prawdziwej definicji słowa
„przyjaciel”. Jestem skazany na oszustwa. Chyba, że zakończę swoją przygodę z
One Direction. Ta rzecz nawiedza mnie od czasu, kiedy zerwałem z Eleonor. Czy
jest jakiś sens, aby zostać w zespole? Zostając narażam się na wiele
przykrości, jednak jak odejdę nie przeżyję myśli, że straciłem wszystko… Są
tylko cztery powody, dlaczego zostaję w zespole.
Liam,
Niall, Zayn i Harry.
Te
osoby trzymają mnie tu. Nie znaczy to, że trzymają mnie siłą w zespole. To
znaczy, że jest zbudowana pomiędzy nami więź, której nikt nie jest w stanie zerwać… Chyba, że stanie na naszej drodze
taka przeszkoda, którą będziemy mogli pokonać wtedy, gdy będziemy osobno, czyli
wtedy, kiedy One Direction zniknie. Jestem i może okrutny, ale nie chcę wpaść w
jakieś bagno. Nie chcę być narkomanem, albo uzależnionym od alkoholu. Ta myśl
mnie przeraża.
Ten
dzień na pewno zapadnie w mojej pamięci na długo, nawet do śmierci. Ta pustka,
którą teraz czuję po stracie Eleonor z roku na rok powiększa się.
Czy
jest mi pisane szczęście? Czy jest mi pisane tylko nieszczęście, potyczki? Może
jest to i moja wina, ale jak każdy jestem tylko zwykłym człowiekiem. Nie jestem
żadnym Bogiem, który może wszystko. Jestem zwykłym człowiekiem, który może
tylko spełniać swoje marzenia, a potem zniknie. Nie zostanie po nim żaden ślad,
no może jedynie nagrobek z imieniem i nazwiskiem, datą urodzin i śmierci.
Jednak
zastanawiam się czy jestem godną osobą, aby ludzie mnie zapamiętali… Wierne
fanki Louisa Tomlinsona, niegdyś szalały za nim, ale kiedy umrze… zapomną, że w
ogóle taka osoba istniała. Takie jest życie. Nie wiesz, czy będą o tobie
pamiętać, a może będą tylko, dlatego żeby pokazać się w telewizji… Nagłówki w
gazetach „Fani Louisa Tomlinsona stoją pod jego domem ze zniczami” i innego
typu.
Ktoś,
kto w tym momencie wszedłby mi do umysły przeraziłby się – szczerze mówię.
Panuje w nim chaos, jak na samym początku istnienia świata, według mitologii
greckiej. Złość, niepewność, co czeka mnie w przyszłości, połączone z lekką
ulgą – te odczucia dziś mi towarzyszą.
Wracając
do poprzedniego, czy jestem dobrym człowiekiem? Czy zasługuję na miłość? Wiem,
Bóg mnie kocha, on kocha każdego i tylko w nim mam oparcie. Jednak nie
szczególnie okazuję swoją miłość do Boga, może czas to zmienić?
Nie
zmieniłem się nic, a nic. Wręcz przeciwnie, zamiast nawrócić się ja… ja po
prostu sobie nie radzę.
Wszedłem
w ciemną uliczkę, nawet nie znałem jej nazwy. Jednak teraz tego pożałowałem.
Dwóch kolesi w kapturach rzuciło się na mnie. Byłem pijany, więc nie miałem
siły się bronić. Jeden z tych chłopaków ściągnął kaptur i ujrzałem twarz
Davida…
- Na trzy, cztery! Już. – Krzyknął David.
Rzuciliśmy
się do ucieczki. Minęliśmy już dwie ulice i mogliśmy spokojnie usiąść na
krawężniku chodnika.
-
Haha. – Śmiał się mój najlepszy przyjaciel. – Byś widział jej minę, kiedy
otworzyła mi drzwi. – Spróbował naśladować jej wyraz twarzy, ale nie udało się
jemu. – Albo jak już dostała z tego tortu w twarz.
Nie
mogłem pohamować śmiechu. Rzeczywiście widok Megan w cieście był niezwykły.
Powód tego, dlaczego David to zrobił, był prosty. Meg zdradziła go, na jego
oczach.
-
To, co robimy teraz? – Wyrwał mnie z rozmyśleń David. – Hm. – Zrobił minę
myśliciela. – Idziemy teraz do tego lalusia?
„Laluś”,
czyli nowy chłopak Meg.
-
Nie, David lepiej nie. – Zaprzeczałem, ponieważ wiedziałem jak David jest
mściwy, nie odpuszcza.
-
Lou, dlaczego? – Zapytał mnie z proszącą miną. – Chodźmy do niego! Teraz, albo
nigdy. Później nie będzie już żadnej okazji.
-
Nie, David. Ja zostaję tu na tym krawężniku przed moim domem. Mam już
siedemnaście lat i potrafię decydować. – Odpowiedziałem lekko zdenerwowany.
-
Ok, Lou. – Powiedział oschle. – Siedź tu, a ja wrócę za parę minut.
Jak
powiedział tak zrobił. Zostawił mnie samego i ruszył do domu chłopaka Meg.
Nawet nie wiedziałem, jak się nazywa i gdzie mieszka. Po chwili zobaczyłem, że
David wraca.
-
Jest mały problem. – Powiedział, kiedy stał już naprzeciw mnie. – On mieszka w Holmes
Chapel.
-
No widzisz, czyli musisz zostać tutaj ze mną.
Powiedziałem łagodnie, a on uśmiechnął się złośliwie.
-
Wiesz… wybiorę się kiedyś do niego. – Powiedział z zaciętą miną, ale później na
jego twarz wkradł się uśmiech.
-
Cześć! – Wycedził przez zęby David. – Nie wiem czy może pamiętasz jeszcze
swojego dawnego najlepszego przyjaciela. – Wyraźnie zaakcentował najlepszego przyjaciela. – Nie myślałem, że ten „laluś” będzie
teraz twoim najlepszym przyjacielem.
-
David, o czym ty mówisz? – Mimo, iż we krwi miałem procenty myślałem trzeźwo. –
Opanuj się.
-
O czym ja mówię? Czy ty w ogóle pamiętasz mnie? – Zadawał mi masę pytań. – Czy po
tym całym x-factor zapomniałeś o mnie?
-
Nie. – Udzieliłem krótkiej odpowiedzi, ale mój rozmówca był lekko nabuzowany.
-
Ty wiesz, że on ukradł mi dziewczynę? – Jego ton głosu stawał się coraz
głośniejszy, co powodowało ból mojej głowy. – Dziewczynę, którą kochałem nad
życie!
-
David uspokój się. O kogo Ci chodzi? Wiem, że o chłopaka Meg, ale ja nawet nie wiedziałem,
kim on był. – Próbowałem się jakoś usprawiedliwić, ale na marne.
-
Ty pacanie! Styles – mówi ci coś takie nazwisko? – Zapytał.
Teraz
sobie przypomniałem. Rzeczywiście, mówił wtedy, że nowy chłopak Meg mieszka w
Holmes Chapel, ale kiedy to było? Przecież dużo ludzi mieszka w Holmes Chapel i
nie wiedziałem, że Harry odebrał jemu dziewczynę, bynajmniej nigdy o tym nie
wspominał.
-
David, skąd ja mogłem wiedzieć, że to Harry? Uświadomiłeś mi dopiero teraz ty. –
Lekko uniosłem głos.
Kolega
Davida przez cały czas bacznie mnie lustrował.
-
Tak w ogóle to, co ty tu robisz? – Zapytałem.
-
Śledziłem was. – Odpowiedział mój najlepszy przyjaciel z „młodości” – Znałeś mnie
bardzo dobrze i powinieneś wiedzieć, że nigdy nie odpuszczam.
-
No tak. Racja. – Wymusiłem się na lekki uśmiech, a mój rozmówca zaśmiał się.
-
No Loui nie myślałem, że tak się stoczysz. Co jest powodem twojego stanu? –
Zapytał, jakby interesował go ten fakt.
-
Eh. Dużo by opowiadać. – Spróbowałem się podnieść, ale kolega Davida mnie
zatrzymał.
-
Nie tak prędko. – Usłyszałem stłumiony głos Davida. – Pokażesz nam, gdzie
mieszka ten laluś. – Uśmiechnął się teatralnie, sprawiając przy tym wrażenie
seryjnego mordercy.
-
David, minęły jakieś trzy lata i ty jeszcze to pamiętasz? – Zapytałem już nieco
zdenerwowany tą wymianą zdań.
-
To, jak pokażesz nam, gdzie on mieszka? – Zapytał. – Jeśli nie zechcesz nam
powiedzieć czeka ciebie nie miła pogawędka z Chrisem. – Tu wskazał na chłopaka,
który do tej pory nie odezwał się ani słowem.
-
Najlepszemu przyjacielowi zrobisz krzywdę? – Chciałem zadawać jak najwięcej
pytań, by zwiększyć swój czas życia. Chris nie wyglądał na zbytnio miłego
chłopaka.
-
Poprawka byłemu. – Zamyślił się na chwilę, po czym kontynuował. – Po tym, jak
połączyli was w x-factor w zespół przestałeś do mnie telefonować, nasz kontakt się
urwał. Wolałeś tych… - Nie dokończył.
-
David… bardzo mi przykro i przepraszam, ale… - W połowie zdania przerwał mi
Chris, który powalił mnie całkowicie na ziemię.
Już
nic nie czułem…
^^
Rozdział byłby wcześniej, ale nie miałam żadnego pomysłu na nowy rozdział. :)
Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować. Chciałabym, abyście wyrazili swoją
opinię na temat rozdziału jakąś większą liczbą słów. Opisali, co wam się
podoba, a co nie. Byłabym wdzięczna. :D
Co do waszych blogów… postaram się wszystko jutro ogarnąć i oczywiście
skomentować. :) Chyba nie będziecie źli… może uda mi się jeszcze dziś.
A! I jeszcze... to, co jest literkami pochyłymi to są wspomnienia Lou. (jakby coś xD)
Następny po 13 komentarzach. (pechowa liczba, ale mam nadzieję, że to was nie
zrazi)
Ja tam nie odróżniam tych pochylonych od zwykłych :D Fajnie że wreszcie dodałas :))
OdpowiedzUsuńTeraz trochę powiększyłam ten tekst pochyłymi. :) Mam nadzieję, że teraz będzie widać. :D
UsuńŚwietny.!!!!! ;)
OdpowiedzUsuńNie no boski rozdział aż tak szczerze żal mi się zrobiło Lou i ta końcówka jeszcze ...
OdpowiedzUsuńSerio masz talent dziewczyno i uwielbiam twojego bloga tak mnie ten rozdział wciągnął że nie mogę się doczekać następnego mam nadzieję że będzie szybko xD
Świetny, fajnie, że taki długi ;) Szkoda tylko, że Ronnie całuje Lou, bo on ma być z Grace! :)
OdpowiedzUsuńBiedny Lou :c mam nadzieje,że mu się nic nie stanie.Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do sb na 6 rozdział
Usuńhttp://muzyka-jest-wszedzie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam nowe imaginy . i super rozdział .
Bardzo fajny blog :)
OdpowiedzUsuńDodaje do paska <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://thatonethingg.blogspot.com
Boski blog i rozdział.Pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńŚWIETNY! <3 czekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowy rozdział :D http://www.halcyonloveactually.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBiedna Elka.Ale wsumie to fajnie się to potoczyło trochę dramatu trochę szczęścia...Delikatnie ujmując I LIKE IT ;**czekam na nn.Zapraszam do mnie http://just2knowurname.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-of-love.blogspot.com/
Pisz też na tamtym twoim wcześniejszym blogu bo strasznie tęsknię za nowymi rozdziałami
Superaśny rozdzialik. Czekam na więcej. ;D
OdpowiedzUsuńTutaj możesz zgłosić swojego bloga do KONKURSU w zakładce "Konkurs": www.onedirectionfanpolish.blogspot.com, a tu przeczytać zajebiste opowiadanie o Harry'm Styles'ie: www.always-is-hope.blogspot.com