"Szatynka"



                Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Nie pewnie rozejrzałem się po moim kącie i udałem się do łazienki. Chłopaki jeszcze spali, więc najciszej jak tylko potrafiłem przemknąłem się do pomieszczenia zwanego łazienką. Wziąłem do ręki szczoteczkę i nałożyłem pastę do zębów. Okrężnymi ruchami umyłem zęby. Wyszczerzyłem się do lustra a kiedy stwierdziłem, że są lśniące i co najważniejsze białe wziąłem szybki prysznic. Po około dziesięciu minutach wracałem do mojego pokoju, niezdarnie, ale nikogo przy tym nie budząc znalazłem się w mojej oazie spokoju. Wyciągnąłem z szafy jakieś ciuchy i założyłem je na siebie. Żeby wyglądać, jako tako zerknąłem na moje włosy, telefon pełnił funkcję lusterka. Ręką rozczesałem je i niesfornie potargałem. Nie miałem ochoty na jakiekolwiek jedzenie, więc odwiedzę twittera. Zalogowałem się na swoje konto i nic szczególnego tam nie było. Jak zawsze ujrzałem wpisy typu: Jesteście świetni albo Kocham Cię! Wyjdź za mnie! Zawsze czytając te słowa śmieszą mnie one, mimo, iż mnie nie znają sądzą, że jestem idealnym facetem, a tak naprawdę jestem normalnym człowiekiem wykonującym to, co lubię. Postanowiłem odwiedzić facebooka, dlatego zalogowałam się na konto naszego zespołu. Tutaj również pojawiły się takie same wpisy, ale oprócz tego zdjęcia innych ludzi. Moją uwagę przykuło jedno a mianowicie osoba, która znajdowała się na nim. Dotknąłem tego zdjęcia na wyświetlaczu mojego iPhona a ono powiększyło się ukazując postać w całej okazałości. Szatynka z piwnymi oczami posiadająca na nosie duże, czarne oprawki tzw. kujonki uśmiechała się jakby do mnie. Zatonąłem w jej oczach a mianowicie w jednym oku, ponieważ drugie przykrywała grzywka na skos. Uśmiechnąłem się do telefonu i naszła mnie ochota na jakiekolwiek jedzenie. Zszedłem na dół, gdzie poczułem zapach świeżej kawy. Liam odwrócił się w moją stronę.
                - Cześć! - Uśmiechnął się. - Siadaj, pij, jedz.
                Usiadłem obok chłopaka, który zajadał się jajecznicą. Wziąłem do ręki widelec i jeździłem nim po talerzu.
                - Czego tam szukasz? - Zapytał wkładając kolejny kęs do ust. - Wczorajszego dnia? A może stres przed dzisiejszym koncertem?
                No tak! Dziś koncert o 19, przez tą dziewczynę zapomniałem o całym świecie. Kiedy przypomniałem sobie jej rozradowaną twarz na mojej pojawił się automatycznie uśmiech. Liam patrzył na mnie z głębokim zastanowieniem, jednak o nic nie pytał. Dokończył swój posiłek, umył talerz i udał się na górę. Była godzina 10, pozostało jeszcze dziewięć godzin do koncertu.
                Przez cały dzień nie mogłem się skupić, wziąłem tylko kluczki od samochodu i wraz z chłopakami udaliśmy się na próbę przed koncertem. Kiedy już znaleźliśmy się pod halą, w której miał odbywać się koncert zahaczył nas nasz nowy menager - Paul. Uśmiechnęliśmy się do niego promiennie i zaprowadził nas do garderoby, gdzie makijażystki dopadły się do mnie nakładając na mnie niepotrzebny puder. Kiedy wyglądałem tak, że według makijażystek mogłem się pokazać ludziom, inne panie wybrały dla mnie ciuchy a mianowicie białą bluzkę w czarne paski, zielone spodnie i białe trampki. Byłem gotowy, już mogłem wychodzić na scenę przed tłum fanek, ale musieliśmy czekać jeszcze pół godziny. Paul stwierdził i my również, że nie musimy ćwiczyć naszych piosenek i choreografii.
                Lekko podenerwowany wyszedłem na scenę, ale oklaski i krzyki podniosły mnie na duchu. Zayn i Niall klepnęli mnie w plecy a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. Pierwszą piosenką, jaką śpiewaliśmy była One Thing. Kiedy przyszedł czas na refren ujrzałem ją. Dziewczynę, która uśmiechała się tak samo jak na zdjęciu, które widziałem rano. Była ubrana w bluzkę z krótkim rękawkiem z flagą Wielkiej Brytanii i z jakimś napisem, niestety nie był po angielsku, więc nie zrozumiałem żadnego słowa. Z wielkim uśmiechem na twarzy wyluzowałem się i zacząłem śpiewać refren skacząc przy tym najwyżej jak się dało. Szatynka doskonale znała nasze teksty piosenek i również dobrze się bawiła. Nie zachowywała się jak napalona fanka tak jak inne, mimo iż w każdej chwili mogła złapać każdego z nas za kostkę, ponieważ stała w pierwszym rzędzie. Następną piosenką była Moments. Swoją solówkę śpiewałem z takim uczuciem jak nigdy dotąd. Spojrzałem na nią a ona swoimi brązowymi tęczówkami obserwowała każdy mój ruch. Zszokowało mnie to, ale mimo tego dalej śpiewałem najlepiej jak tylko potrafiłem. Po zakończeniu wszystkich piosenek posmutniałem, bo już jej nigdy nie zobaczę. Powlokłem się do naszej garderoby, gdzie czekał na nas uśmiechnięty Paul.
                - Brawo chłopaki. – Wstał z kanapy. – Jestem z Was dumny. Mam również wspaniałą wiadomość. Jedziemy w trasę koncertową! – Niemal to wykrzyczał. – Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzała obecność mojej córki podczas trasy koncertowej.
                Wymieniliśmy znaczące spojrzenia z chłopakami. Nikt się nie odezwał, nawet Liam, który udzielał zawsze za nas odpowiedzi. Byłem szczęśliwy, że jedziemy w trasę, że po tak krótkim czasie wydaliśmy już płytę Up All night i na dodatek jedziemy w trasę koncertową.
                - To nie jest nic wielkiego. – Ciszę przerwał nasz menager. – To będzie trasa po Wielkiej Brytanii i Irlandii.
                - Świetnie! – Krzyknął Liam. – Jesteś naszym menagerem od tygodnia a już załatwiłeś nam trasę koncertową.
                - I nie. – Wtrącił się Zayn. – Nie będzie przeszkadzała nam obecność Twojej córki a tak w ogóle ile ma lat?
                Każdy wybuchł niepohamowanym śmiechem. Zayn wiedział jak rozluźnić atmosferę. Mimo to czekaliśmy na odpowiedź. Paul nad czymś się zastanawiał a my patrzeliśmy się w podłogę.
                - No chłopaki! – Odezwał się w końcu Paul. – Idźcie podpisywać płyty!
                Nieźle wywinął się od odpowiedzi. Mam nadzieję, że spotkam na podpisywaniu płyt tą szatynkę. Udaliśmy się korytarzem do stolika, przy którym zasiedliśmy kolejno od prawej: ja, Zayn, Liam, Niall i Harry. Rozsiadłem się wygodnie na krześle i podpisywałem podetknięte mi płyty, zdjęcia i co tam jeszcze przynosili fani, ale nigdzie nie widziałem tej szatynki. Straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek będę mógł ją spotkać. Mijały kolejne minuty i z tęsknotą spoglądałem na wyświetlacz mojego telefonu, który wskazywał, że za dziesięć minut koniec rozdawania autografów. Widziałem, że w kolejce czekały cztery osoby. Szybko podpisałem tym trzem płytę i podeszła do mnie ostatnia dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaraz… Czy to nie jest ta szatynka ze zdjęcia. Również się uśmiechnąłem, położyła płytę bym mógł się podpisać, ale zesztywniałem. Zamroziło mnie. Zauważył to Zayn.
                - Ej! Louis! – Krzyknął mi do ucha. – Ocknij się.
                Momentalnie odzyskałem świadomość tego, gdzie jestem i kto stoi przede mną. Dziewczyna grzecznie czekała patrząc swoimi brązowymi oczami na mnie. Znów zatonąłem, ale zdążyłem coś powiedzieć.
                - Dla kogo? – Zapytałem. – Ymm… To znaczy dla kogo napisać… - Mówiłem niezrozumiale klepiąc jakieś słowa, ale szatynka zrozumiało o co mi chodzi.
                - Dla Grace Blackwood. – Powiedziała a uśmiech z jej twarzy nie znikał.
                Była bardzo opanowana, zachowywała się spokojnie, nie tak jak inne fanki, które jeżeli by mogły rozerwałyby mnie na strzępy i kłóciły się o każdy kawałek mojego ciało. Lekko się wzdrygnąłem i na płycie nabazgroliłem Dla pięknej Grace Blackwood – Louis Tomlinson. Nie wiedziałem, co zrobić żeby… żeby się zapoznać… więc bez namysłu odwróciłem płytę i napisałem swój numer telefonu. Jeżeli będzie chciała zadzwoni. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, nigdy, ale to nigdy żadnej fance nie dawałem swojego numeru. Ta szatynka miała na mnie pozytywny wpływ. Nim się obejrzałem przed nami stanął nasz menager Paul.
                - Cześć tato! – Powiedział szatynka do Paula.
                Uśmiechnąłem się i dopiero teraz zrozumiałem sens tych słów. Grace Blackwood była córką Paula Blackwooda. Czemu wcześniej nie skojarzyłem nazwisk? Ale co tam! Ważne, że to właśnie ona pojedzie z nami w trasę koncertową. Byłem szczęśliwy jak nigdy dotąd. Będę mógł poznać bliżej Grace chyba, że ona nie będzie chciała mnie poznać…
                Kiedy byliśmy już pod naszym domem zaparkowałem samochód w garażu i szczęśliwy pobiegłem do mieszkania. Dobrze, że chłopaki nie zauważyli mojego pozytywnego nastroju. Udałem się do pokoju i rzuciłem na łóżko, nie miałem już na nic siły. Bawiłem się swoim telefonem, kiedy nagle poczułem wibrację i znajomą melodyjkę oznajmiającą nowego smsa. Dziwne… wiadomość od nieznanego numeru.
                Cześć Louis! Tutaj Grace Blackwood, napisałeś mi swój numer, więc postanowiłam, że napiszę do Ciebie. Jak się czujesz po koncercie?  :)
                Zaniemówiłem. Nie sądziłem, że napisze do mnie a jednak… Może to jest jakieś przeznaczenie? W każdym razie dziękuję!

                                                                                       ^^
Jest pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba! Zapraszam do komentowania i wyrażenia swojej opinii. :) Rozdział drugi pojawi się w poniedziałek albo w środę. Do następnego! :D
xo xo

5 komentarzy:

  1. Widzę Paulinko, że rozwijasz się twórczo :) zaskoczyłaś mnie tym nowym blogiem :) ale jest bardzo fajny :) Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest the best.Nie wiem dlaczego ale jak czytałam ten rozdział cały czas się uśmiechałam.Czekam na następny.I LOVE LOU...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej , boski . Fajny pomysł na początek . <3
    I zachwyciłam się tym opowiadaniem , szczególnie dlatego , że będzie o LOUIS'IE !! <3
    ach , no ja go ubustwiam , a jak inaczej . : )
    zapraszam do mnie .
    http://story-on-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się zaczyna, jestem ciekawa co dalej :) Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń