W mojej głowie zapadł tylko
fragment gry w pokera i nic więcej. Czy powinienem pamiętać to, co skończyło
się dzisiaj nad ranem, a zaczęło wczoraj wieczorem? Nie zaprzątałem sobie
dłużej tym głowy tylko z uśmiechem na twarzy wziąłem do ręki biały papier
kartki i nagryzmoliłem czarnym flamastrem swoje imię i nazwisko, czyli
autograf, który w żadnym calu nie przypominał pełnej nazwy mojego imienia, a o
nazwisku już nie wspomnę. Spostrzegłem, że nasze wierne fanki dopadły się już
do Ronnie i Grace z milionami pytań. Między innymi „Kim jesteście?”, „Czy
jesteście dziewczynami, któryś z chłopaków?” Naprawdę wiele pytań zadały im,
ale żadna na nic nie odpowiedziała.
- Myślę. – Zwróciłem się do Paula. – Myślę, że to nie był dobry pomysł z tą wycieczką. Zobacz. – Wskazałem na tłumy fanek. – One nas nie opuszczą, krok w krok za nami będą chodzić.
- No. – I ta wkurzająca odpowiedź „no”. Myślałem, że to koniec już jego wielkiej przemowy, jednak się myliłem. – Nie martw się, jak dojdziemy do Pleasure Beach Blackpool zgubimy ich tam. Wątpię, żeby każdy kupował bilety…
- Mam taką nadzieję. – Przerwałem mu i udałem się za Zayn’em, który prowadził nas. – Wiesz jak tam iść?
- Nie. – Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.
No świetnie, Zayn na przewodnika. Dojdziemy tam… jutro! Całe szczęście, że Paul wyminął Zayna i kierował nas do celu. Nie miałem pojęcia, w jakim położeniu się znajdujemy. Minęliśmy parking, na którym zaparkowaliśmy busa i szliśmy ulicami miasta. Minęliśmy kasyno, na co oczy zaświeciły się Zayn’owi. Czyż nie ma dość po ostatnich rozgrywkach pokera w naszym towarzystwie? Najwidoczniej nie. Droga mnie nudziła, a fanki napadały z każdej strony. Nie miałem ochoty na nic, ich krzyki… powodowały, że moja głowa pękała. Mimo, że było lato założyłem kaptur na głowę. Miałem ochotę wrzucić je do morza po prawej z nadzieją, że dopłyną do Irlandii i nigdy nie powrócą do Wielkiej Brytanii. Może i w tej chwili byłem okrutny, ale miałem dość, pewnie przez kaca, który dawał o sobie znać.
- No! – Krzyknął Paul, kiedy chciał przechodzić na drugą stronę. – Jesteśmy na miejscu.
Spojrzałem w górę i zaniemówiłem. Wielka rozciągliwa kolejka górska była około dwadzieścia metrów od nas. Niestety, kiedy Paul zapłacił za bilety i weszliśmy kolejka była dalej niż sądziłem.
- Teraz, tak! Nie rozdzielamy się. Jesteśmy w zwartej grupie. – Oznajmił menager. – Teraz czekamy aż włączą nam wodospad.
Staliśmy jak idioci czekając aż włączą tą głupią wodą, która w efekcie spadania dawała duży, ale jakże bezpieczny wodospad. Kiedy tylko zobaczyłem, że woda zaczęła pomału siąpić się z góry, a potem leciała już jakby ktoś stał tam z wiadrem i wylewał ją na dół tyle, że musiał mieć wiadro średnicy pięciuset metrów – krzyknąłem z radości, w efekcie zwróciłem na siebie największą uwagę. Nie obyło się oczywiście bez pamiątkowych zdjęć. Wziąłem do ręki aparat i zrobiłem każdemu zdjęcie, potem Paul uwiecznił nas, czyli osoby skacowane. Zadowolony Liam chętnie pozował do zdjęć, bo ani kropelki nie wypił niczego, natomiast nasza ekipa aż się chwiała, kiedy błyskała lampa aparatu. Horan koniecznie chciał się przejechać jakąś kolejką, dlatego idąc dalej rozglądaliśmy się w poszukiwaniu jakiejś. Po chwili po mojej lewej ukazała się jak gdyby „straszna kolejka”. W sumie z zewnątrz wyglądała nawet zabawnie. Najbardziej śmieszył mnie kościotrup gigantycznych rozmiarów, który wystawał z wieży zamku. Wchodziliśmy pod niebieską, nie dużą bramą, na której umieszczona była głowa smoka z parującym nosem. Wszyscy niepewnie weszliśmy do środka, zapłaciliśmy za bilety i cieszyliśmy się przejażdżką. W sumie to tak strasznie nie było, od czasu do czasu pokazywały się kościotrupy, jeden z nich gładził mnie ręką po karku. Myślałem, że to Zayn.
- No, co? – Popatrzył się na mnie zdziwiony. – To nie ja.
Podróż minęła bardzo szybko. Nie obyło się też bez rozdawania autografów przez ludzi odwiedzających to „Wesołe Miasteczko”.
- Słuchajcie! Idziemy do Areny. Obejrzymy sobie taniec na lodzie. – Zafascynowany Paul, aż klasnął w ręce, natomiast my pokiwaliśmy przecząco głową, chcieliśmy wyrazić tym swój sprzeciw. – Nie? No dobrze. – Odparł zasmucony.
My szczęśliwi tą wiadomością ruszyliśmy dalej.
Najpierw Zayn ustawił się za wielką deską. Wetknął głowę w otwór i oto mamy Zayna Malika, którego skazali na utratę głowy, czy jak tam. Potem inni ustawiali się do jakże pięknego zdjęcia tylko nie ja, nie miałem ochoty. Potem fascynowali się, że Paula zamknęli w więzieniu i, że Ronnie poznała kowbojów. Tyle szczęścia i radości mogą dać figury woskowe i płyta deski z jakimś kształtem. Idąc dalej zauważyłem, że po naszej lewej jest wielka, ogromna kolejka, a mianowicie posiadała niebieskie grube tory. Pasażerowie moczyli się w wodzie, gdy kolejka zjeżdżała w dół, ale z taką prędkością, że my zostaliśmy ochlapani. Po dłuższych naradach Paul stwierdził, że jest to nie bezpiecznie i żadne z nas nie wsiądzie tam choćby nie wiem co.
- Tatusiu. – Zaczęła Grace. – Proszę, proszę, proszę. Pozwól nam się przejechać. Nigdy tutaj już nie zawitamy, więc…
- No dobrze. – Uległ jej ojciec. – Tylko nie wszyscy. Minimum cztery osoby. – Grace chciała coś powiedzieć, ale Paul był szybszy. – Córciu i nie sprzeciwiaj się.
Spuściła jedynie głowę i pomaszerowała na bok do barierki. Westchnęła cicho i wyciągnęła telefon. Prawdopodobnie pisała smsa. Ostatecznie wypadło na to, że Grace, Zayn, Paul i Ronnie dostąpią tego zaszczytu i przejadą się kolejką.
Po parunastu minutach wyszli na wpół zadowoleni. Grace i Zayn byli tak podekscytowani, że co parę chwil przekrzykiwali się wymieniając swoimi odczuciami podczas „wycieczki”. Natomiast Paul i Ronnie, no cóż, oni byli najmniej zadowoleni.
Udaliśmy się do takiej kolejki, gdzie ludzie z początku wsiadając do hm… jak to określić? –drzewa? nie ważne. Niektórzy zakładali na siebie płaszcze przeciwdeszczowe, ale praktycznie one nic nie dawały. Tak, więc na moje szczęście, albo nieszczęście siedziałem z Grace. Mimowolnie się uśmiechnąłem, jednak ona aż za bardzo entuzjastycznie nie wyglądała na tą wieść. Mimo to wszyscy wsiedliśmy do jakże zabawnej kolejki i już po chwili wszyscy byliśmy mokrzy, zjeżdżając „drzewem” w dół po wodzie. Horan szczęśliwy jak nigdy dotąd pobiegł szukać jedzenia, a my w tym czasie trudziliśmy się by wygrać jedną maskotkę.
- Piłka kolczatka, trzy rzuty, kilka prób, wszystkie trafić do wiadra. – Zaczął wymieniać Paul. – Łatwizna. – Dorzucił na końcu.
Tak, łatwizna, ani jeden rzut Paula nie był trafny, wkurzony na mkasa odstąpił miejsca Zayn’owi, który trafił raz, również wściekły odszedł dalej. Nikt nie chciał już rzucać, więc postanowiłem spróbować swoich sił i… tak o to wygrałem Prosiaczka leżącego na poduszce, podpierającego się łokciami – oczywiście maskotka z Disneya. Zdenerwowany Paul spróbował jeszcze raz… i jeszcze raz… i nie wiem już ile razy próbował, ale stracił za każdym razem po cztery funty. Odeszliśmy stamtąd tylko z jedną maskotką, ponieważ wygrany nie mógł już rzucać, a szkoda… Wkurzeni, ale i zafascynowani zwiedzaliśmy dalej jakże to przepiękne miejsce.
- O! o. – Krzyknął Paul. – Teraz to mi się uda.
Zdziwiony jego wypowiedzią odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że Paul próbuje siły w waleniu młotem. Tak, ciekawe czy uda mu się nabić ponad 150 punktów. Menadżer wybrał młot i niczym drwal rąbnął młotem w wyznaczone miejsce. Zaśmiałem się cicho pod nosem, przecież on nie miał krzepy.
- To, to jest oszukane. – Powiedział Paul, gdy licznik wskazał 60. Na pocieszenie dostał dmuchany młot, chociaż Niall upierał się by wziął gitarę.
Nasz kochany Paul, po prostu się zgubił w tym tłumie i pomylił drogi, bo znów cofnęliśmy się do punktu wyjścia, a mianowicie do wodospadu.
- Teraz chyba w lewo. – Powiedział niepewnym głosem.
- Niebieska woda! Patrzcie. – Zaczął krzyczeć Niall na cały głos. – Szybko, chodźcie!
- Przecież ona nie zniknie. – Odpowiedziałem posępnie. – No chyba, że ją wypijesz.
- Haha. Bardzo śmieszne. – Odparł oburzony tym, co powiedziałem.
Mijając tą jakże piękną fontannę z niebieską wodą, znów trafiliśmy na chodnik zapchany masą ludzi różnej narodowości. Po lewej stronie ukazał się Straszny Dom, ale nie odwiedzaliśmy już go, bo szkoda czasu. Przyjrzeliśmy się jedynie konsjerżowi, który był… maszyną, a my już myśleliśmy, że w tej małej budce zamknięto prawdziwego człowieka. Wracając w stronę wyjścia po drodze mijaliśmy sztuczne, ale za to jakie piękne palmy.
- Ach. - Westchnęła nagle Ronnie. – Padła mi bateria. – I ręką wskazała na telefon. – W moim życie nie ma sensu…
Wszyscy obrzuciliśmy ją pytającym spojrzeniem i nie zważając dalej na tą bardzo zabawną dziewczynę udaliśmy się w stroną naszego busa, który był zaparkowany blisko morza.
- Chcecie zostać jeszcze na plaży, czy mamy jechać do hotelu. – Zapytał nas Paul.
Zobaczyłem, że oczy Grace się zaświeciły, a Niall pokiwał tylko głową.
- Oczywiście, że zostajemy. – Powiedział Zayn.
Tak, chyba raczej w kasynie… No, więc powędrowaliśmy do naszego busa i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Pogoda dopisywała, więc Grace zabrała ze sobą leżak. Ciekawe, po co ona go ze sobą wzięła w trasę. Tak, czy inaczej usiadłem obok Nialla, który niechętnie chciał tu przebywać.
- Co jest? – Zagadałem do przyjaciela.
- Nic. – Odpowiedział krótko.
- Przecież widzę, że coś się dzieje… - Chciałem od niego wyciągnąć jakoś informacje, ale nie wiedziałem jak.
- Oh. – Westchnął cicho. – No dobrze. Chodzi o Ronnie.
- Zakochałeś się? – On tylko pokiwał twierdząco głową. – Obawiam się, że będzie problem. Zayn chyba ją sobie już upatrzył… - Wskazałem na roześmianą Ronnie i Zayna, goniących się po plaży.
Do naszego koła „Przyjaciel cię wysłucha” dosiadł się Harry, który również nie wyrażał zbytnio entuzjazmu.
- Niech zgadnę. – Zacząłem, za nim Harry zdążył coś powiedzieć. – Też jesteś zazdrosny o Zayna i Ronnie.
- Tak. – Odpowiedział ponuro, coraz bardziej wlepiając morderczy wzrok w Zayna.
- No to jest was dwóch. – Poklepałem go po plechach i wstałem, przemieszczając się obok Liama.
- Widzisz? – Po czym wskazał ręką na Zayna i Ronnie.
- Wiesz, może dołączysz do Harry’ego i Nialla, oni też nie są tym zbytnio zadowoleni. – Spojrzał na mnie pytająco. – Czy jeszcze coś ciebie gryzie?
- Nie. – Zastanowił się na moment. – Chociaż może… Co ma Niall do Ronnie?
- Zakochał się.
- No nie żartuj! – Wykrzyczał. – Ale ona ma powodzenie. Powiedz mi, czy ty też coś do niej czujesz? – Ja jedynie pokiwałem przecząco głową na co on się uśmiechnął.
Mój wzrok przykuł zszokowane twarze Harry’ego i Nialla, spojrzałem w stronę, w którą się patrzyli i zobaczyłem całujących się Zayna i Ronnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Nie powiem, pasowali do siebie. Jednak Harry i Niall byli innego zdania. Widziałem złość w ich oczach. Jedne człowiek i tyle zamieszania wokół niego.
^^
I jest
kolejny rozdział! Dziękuję tym osobom, które to czytają. :) Następny rozdział
pojawi się w piątek. Proszę również o szczere opinie na temat opowiadania. :D
To chyba na tyle ogłoszeń. Chciałabym jeszcze dopowiedzieć, że nie wie czy dobrze opisałam Pleasure Beach Blackpool. Kiedy tam byłam miałam zaledwie 12 lat, a moja pamięć nie sięga aż tak dobrze wydarzeń z przed trzech lat. Starałam się jakoś to opisać. Mam nadzieję, że się spodoba. xD- Myślę. – Zwróciłem się do Paula. – Myślę, że to nie był dobry pomysł z tą wycieczką. Zobacz. – Wskazałem na tłumy fanek. – One nas nie opuszczą, krok w krok za nami będą chodzić.
- No. – I ta wkurzająca odpowiedź „no”. Myślałem, że to koniec już jego wielkiej przemowy, jednak się myliłem. – Nie martw się, jak dojdziemy do Pleasure Beach Blackpool zgubimy ich tam. Wątpię, żeby każdy kupował bilety…
- Mam taką nadzieję. – Przerwałem mu i udałem się za Zayn’em, który prowadził nas. – Wiesz jak tam iść?
- Nie. – Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.
No świetnie, Zayn na przewodnika. Dojdziemy tam… jutro! Całe szczęście, że Paul wyminął Zayna i kierował nas do celu. Nie miałem pojęcia, w jakim położeniu się znajdujemy. Minęliśmy parking, na którym zaparkowaliśmy busa i szliśmy ulicami miasta. Minęliśmy kasyno, na co oczy zaświeciły się Zayn’owi. Czyż nie ma dość po ostatnich rozgrywkach pokera w naszym towarzystwie? Najwidoczniej nie. Droga mnie nudziła, a fanki napadały z każdej strony. Nie miałem ochoty na nic, ich krzyki… powodowały, że moja głowa pękała. Mimo, że było lato założyłem kaptur na głowę. Miałem ochotę wrzucić je do morza po prawej z nadzieją, że dopłyną do Irlandii i nigdy nie powrócą do Wielkiej Brytanii. Może i w tej chwili byłem okrutny, ale miałem dość, pewnie przez kaca, który dawał o sobie znać.
- No! – Krzyknął Paul, kiedy chciał przechodzić na drugą stronę. – Jesteśmy na miejscu.
Spojrzałem w górę i zaniemówiłem. Wielka rozciągliwa kolejka górska była około dwadzieścia metrów od nas. Niestety, kiedy Paul zapłacił za bilety i weszliśmy kolejka była dalej niż sądziłem.
- Teraz, tak! Nie rozdzielamy się. Jesteśmy w zwartej grupie. – Oznajmił menager. – Teraz czekamy aż włączą nam wodospad.
Staliśmy jak idioci czekając aż włączą tą głupią wodą, która w efekcie spadania dawała duży, ale jakże bezpieczny wodospad. Kiedy tylko zobaczyłem, że woda zaczęła pomału siąpić się z góry, a potem leciała już jakby ktoś stał tam z wiadrem i wylewał ją na dół tyle, że musiał mieć wiadro średnicy pięciuset metrów – krzyknąłem z radości, w efekcie zwróciłem na siebie największą uwagę. Nie obyło się oczywiście bez pamiątkowych zdjęć. Wziąłem do ręki aparat i zrobiłem każdemu zdjęcie, potem Paul uwiecznił nas, czyli osoby skacowane. Zadowolony Liam chętnie pozował do zdjęć, bo ani kropelki nie wypił niczego, natomiast nasza ekipa aż się chwiała, kiedy błyskała lampa aparatu. Horan koniecznie chciał się przejechać jakąś kolejką, dlatego idąc dalej rozglądaliśmy się w poszukiwaniu jakiejś. Po chwili po mojej lewej ukazała się jak gdyby „straszna kolejka”. W sumie z zewnątrz wyglądała nawet zabawnie. Najbardziej śmieszył mnie kościotrup gigantycznych rozmiarów, który wystawał z wieży zamku. Wchodziliśmy pod niebieską, nie dużą bramą, na której umieszczona była głowa smoka z parującym nosem. Wszyscy niepewnie weszliśmy do środka, zapłaciliśmy za bilety i cieszyliśmy się przejażdżką. W sumie to tak strasznie nie było, od czasu do czasu pokazywały się kościotrupy, jeden z nich gładził mnie ręką po karku. Myślałem, że to Zayn.
- No, co? – Popatrzył się na mnie zdziwiony. – To nie ja.
Podróż minęła bardzo szybko. Nie obyło się też bez rozdawania autografów przez ludzi odwiedzających to „Wesołe Miasteczko”.
- Słuchajcie! Idziemy do Areny. Obejrzymy sobie taniec na lodzie. – Zafascynowany Paul, aż klasnął w ręce, natomiast my pokiwaliśmy przecząco głową, chcieliśmy wyrazić tym swój sprzeciw. – Nie? No dobrze. – Odparł zasmucony.
My szczęśliwi tą wiadomością ruszyliśmy dalej.
Najpierw Zayn ustawił się za wielką deską. Wetknął głowę w otwór i oto mamy Zayna Malika, którego skazali na utratę głowy, czy jak tam. Potem inni ustawiali się do jakże pięknego zdjęcia tylko nie ja, nie miałem ochoty. Potem fascynowali się, że Paula zamknęli w więzieniu i, że Ronnie poznała kowbojów. Tyle szczęścia i radości mogą dać figury woskowe i płyta deski z jakimś kształtem. Idąc dalej zauważyłem, że po naszej lewej jest wielka, ogromna kolejka, a mianowicie posiadała niebieskie grube tory. Pasażerowie moczyli się w wodzie, gdy kolejka zjeżdżała w dół, ale z taką prędkością, że my zostaliśmy ochlapani. Po dłuższych naradach Paul stwierdził, że jest to nie bezpiecznie i żadne z nas nie wsiądzie tam choćby nie wiem co.
- Tatusiu. – Zaczęła Grace. – Proszę, proszę, proszę. Pozwól nam się przejechać. Nigdy tutaj już nie zawitamy, więc…
- No dobrze. – Uległ jej ojciec. – Tylko nie wszyscy. Minimum cztery osoby. – Grace chciała coś powiedzieć, ale Paul był szybszy. – Córciu i nie sprzeciwiaj się.
Spuściła jedynie głowę i pomaszerowała na bok do barierki. Westchnęła cicho i wyciągnęła telefon. Prawdopodobnie pisała smsa. Ostatecznie wypadło na to, że Grace, Zayn, Paul i Ronnie dostąpią tego zaszczytu i przejadą się kolejką.
Po parunastu minutach wyszli na wpół zadowoleni. Grace i Zayn byli tak podekscytowani, że co parę chwil przekrzykiwali się wymieniając swoimi odczuciami podczas „wycieczki”. Natomiast Paul i Ronnie, no cóż, oni byli najmniej zadowoleni.
Udaliśmy się do takiej kolejki, gdzie ludzie z początku wsiadając do hm… jak to określić? –drzewa? nie ważne. Niektórzy zakładali na siebie płaszcze przeciwdeszczowe, ale praktycznie one nic nie dawały. Tak, więc na moje szczęście, albo nieszczęście siedziałem z Grace. Mimowolnie się uśmiechnąłem, jednak ona aż za bardzo entuzjastycznie nie wyglądała na tą wieść. Mimo to wszyscy wsiedliśmy do jakże zabawnej kolejki i już po chwili wszyscy byliśmy mokrzy, zjeżdżając „drzewem” w dół po wodzie. Horan szczęśliwy jak nigdy dotąd pobiegł szukać jedzenia, a my w tym czasie trudziliśmy się by wygrać jedną maskotkę.
- Piłka kolczatka, trzy rzuty, kilka prób, wszystkie trafić do wiadra. – Zaczął wymieniać Paul. – Łatwizna. – Dorzucił na końcu.
Tak, łatwizna, ani jeden rzut Paula nie był trafny, wkurzony na mkasa odstąpił miejsca Zayn’owi, który trafił raz, również wściekły odszedł dalej. Nikt nie chciał już rzucać, więc postanowiłem spróbować swoich sił i… tak o to wygrałem Prosiaczka leżącego na poduszce, podpierającego się łokciami – oczywiście maskotka z Disneya. Zdenerwowany Paul spróbował jeszcze raz… i jeszcze raz… i nie wiem już ile razy próbował, ale stracił za każdym razem po cztery funty. Odeszliśmy stamtąd tylko z jedną maskotką, ponieważ wygrany nie mógł już rzucać, a szkoda… Wkurzeni, ale i zafascynowani zwiedzaliśmy dalej jakże to przepiękne miejsce.
- O! o. – Krzyknął Paul. – Teraz to mi się uda.
Zdziwiony jego wypowiedzią odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że Paul próbuje siły w waleniu młotem. Tak, ciekawe czy uda mu się nabić ponad 150 punktów. Menadżer wybrał młot i niczym drwal rąbnął młotem w wyznaczone miejsce. Zaśmiałem się cicho pod nosem, przecież on nie miał krzepy.
- To, to jest oszukane. – Powiedział Paul, gdy licznik wskazał 60. Na pocieszenie dostał dmuchany młot, chociaż Niall upierał się by wziął gitarę.
Nasz kochany Paul, po prostu się zgubił w tym tłumie i pomylił drogi, bo znów cofnęliśmy się do punktu wyjścia, a mianowicie do wodospadu.
- Teraz chyba w lewo. – Powiedział niepewnym głosem.
- Niebieska woda! Patrzcie. – Zaczął krzyczeć Niall na cały głos. – Szybko, chodźcie!
- Przecież ona nie zniknie. – Odpowiedziałem posępnie. – No chyba, że ją wypijesz.
- Haha. Bardzo śmieszne. – Odparł oburzony tym, co powiedziałem.
Mijając tą jakże piękną fontannę z niebieską wodą, znów trafiliśmy na chodnik zapchany masą ludzi różnej narodowości. Po lewej stronie ukazał się Straszny Dom, ale nie odwiedzaliśmy już go, bo szkoda czasu. Przyjrzeliśmy się jedynie konsjerżowi, który był… maszyną, a my już myśleliśmy, że w tej małej budce zamknięto prawdziwego człowieka. Wracając w stronę wyjścia po drodze mijaliśmy sztuczne, ale za to jakie piękne palmy.
- Ach. - Westchnęła nagle Ronnie. – Padła mi bateria. – I ręką wskazała na telefon. – W moim życie nie ma sensu…
Wszyscy obrzuciliśmy ją pytającym spojrzeniem i nie zważając dalej na tą bardzo zabawną dziewczynę udaliśmy się w stroną naszego busa, który był zaparkowany blisko morza.
- Chcecie zostać jeszcze na plaży, czy mamy jechać do hotelu. – Zapytał nas Paul.
Zobaczyłem, że oczy Grace się zaświeciły, a Niall pokiwał tylko głową.
- Oczywiście, że zostajemy. – Powiedział Zayn.
Tak, chyba raczej w kasynie… No, więc powędrowaliśmy do naszego busa i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Pogoda dopisywała, więc Grace zabrała ze sobą leżak. Ciekawe, po co ona go ze sobą wzięła w trasę. Tak, czy inaczej usiadłem obok Nialla, który niechętnie chciał tu przebywać.
- Co jest? – Zagadałem do przyjaciela.
- Nic. – Odpowiedział krótko.
- Przecież widzę, że coś się dzieje… - Chciałem od niego wyciągnąć jakoś informacje, ale nie wiedziałem jak.
- Oh. – Westchnął cicho. – No dobrze. Chodzi o Ronnie.
- Zakochałeś się? – On tylko pokiwał twierdząco głową. – Obawiam się, że będzie problem. Zayn chyba ją sobie już upatrzył… - Wskazałem na roześmianą Ronnie i Zayna, goniących się po plaży.
Do naszego koła „Przyjaciel cię wysłucha” dosiadł się Harry, który również nie wyrażał zbytnio entuzjazmu.
- Niech zgadnę. – Zacząłem, za nim Harry zdążył coś powiedzieć. – Też jesteś zazdrosny o Zayna i Ronnie.
- Tak. – Odpowiedział ponuro, coraz bardziej wlepiając morderczy wzrok w Zayna.
- No to jest was dwóch. – Poklepałem go po plechach i wstałem, przemieszczając się obok Liama.
- Widzisz? – Po czym wskazał ręką na Zayna i Ronnie.
- Wiesz, może dołączysz do Harry’ego i Nialla, oni też nie są tym zbytnio zadowoleni. – Spojrzał na mnie pytająco. – Czy jeszcze coś ciebie gryzie?
- Nie. – Zastanowił się na moment. – Chociaż może… Co ma Niall do Ronnie?
- Zakochał się.
- No nie żartuj! – Wykrzyczał. – Ale ona ma powodzenie. Powiedz mi, czy ty też coś do niej czujesz? – Ja jedynie pokiwałem przecząco głową na co on się uśmiechnął.
Mój wzrok przykuł zszokowane twarze Harry’ego i Nialla, spojrzałem w stronę, w którą się patrzyli i zobaczyłem całujących się Zayna i Ronnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Nie powiem, pasowali do siebie. Jednak Harry i Niall byli innego zdania. Widziałem złość w ich oczach. Jedne człowiek i tyle zamieszania wokół niego.
^^
Do następnego!
xo xo
Biedny Niall i Harry ;( No ale Harry jej powiedział ze ją nie kocha itd. Rozdział fajny ;) Asia xx
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) I widzę tu cytat Włodzimierza ;D No postarałaś się ;)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział oczywiście nie mogę się doczekać następnego jestem bardzo ciekawa co dalej będzie z Ronnie. Zapraszam też do mnie na nowy rozdział http://party-hard-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajny rozdział!!!I dobrze opisujesz wesołe miasteczka.Według mnie najfajniejsza jest końcówka.Zapraszam do siebie ;-)
OdpowiedzUsuńByleby tylko Niall i Harry nie zrobili niczego głupiego z tej zazdrości! Nie mam pojęcia co się teraz wydarzy, będę czekać :))
OdpowiedzUsuńxoxo, Blair